sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 7 + nowy bohater

Ostatni raz poprawiałam sobie włosy patrząc w lusterko w moim pokoju. Okey, jest spoko. Szybko zeszłam po schodach na dół, spojrzałam na zegar.
-To co? Ruszamy? - spytałam Przemka czekającego przy schodach i wpatrującego się czasomierz na ścianie.
-No to wychodź - wskazał głową drzwi, chwycił kluczyk do auta, wstał i otworzył mi drzwi.
Usiadłam wygodnie w samochodzie brata i z niecierpliwością czekałam, aż on wejdzie do pojazdu i odpali te swoje cacko. Nareszcie!
Przemo bez przerwy nerwowo pociągał za sprzęgło czy coś tam, a ja tylko patrzyłam, jak jego twarz coraz bardziej zaczynała się czerwienić.
-No ruszaj w końcu!
-A ty myślisz, że co ja robię?! - na maxa zdenerwował się dwudziestolatek.
Przemek nerwowo włączał i wyłączał samochód. Aż do pewnego czasu, gdy jego bryka już nie chciała zapalić.
-Super! - powiedział zrezygnowany chłopak.
-Co... co się stało?
-Znowu się rozwalił... No sorry, siostra, ale dzisiaj cię nie zawiozę. Przynajmniej nie teraz!
-Ech... No dobra, cześć - po krótkim zastanowieniu wyszłam z tego gruchota... - Pojadę metrem.
Okey, pierwszy pech dzisiejszego dnia zaliczony. Wyjęłam z kieszeni spodni komórkę i zerknełam na zegarek. Ech... i tak nie ma szansy, żebym zdążyła. No trudno... Dobrze chociaż, że stacja metra jest niedaleko. Zaczęłam maszerować, a po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Podeszłam do tablicy z rozkładem jazdy. Hmm... gdzie to jest...? Przejeżdżałam palcem po szklanej szybce. Co?! ,,Trasa nieczynna''?! ,,Z powodu remontu'', jasne! Drugi pech z rzędu... Okey. A więc... nie zostaje mi nic innego jak po prostu pójść tam pieszo.
Idąc pospiesznym krokiem w pewnym momencie dostałam SMSa. Hm.... Kto tam tak za mną tęskni? Spójrzmy.... O! Klara. Zobaczmy co tam napisała... ,,Nie musisz się spieszyć c; Ale powiedz mi tylko... kiedy ty w końcu przyjdziesz?! xD''. Momencik...! ,,Nie musisz się spieszyć''?! Co tam się dzieję?! Przyspieszyłam kroku i teraz praktycznie biegłam. Okey, jestem. Otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się po kawiarni w celu znalezienia tych dwóch. Mam! Coś widzę, że im bardzo wesoło beze mnie. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
-Widzę, że już się poznałyście - zaśmiałam się delikatnie i popatrzyłam na Klarę i Agatę.
-No to dobrze widzisz - powiedziały jednocześnie dziewczyny i zaczęły się śmiać.
Usiadłam na krześle przy stoliku. Po chwili już wszystkie rechotałyśmy się. W dodatku nie wiadomo z czego. Ha! Tak, to dobry początek.
***
Dzwonek. Nareszcie! Ja nie mogę... Jakiego my mamy idiotę w klasie! To chyba... Kacper? Jak dobrze pamiętam... Piszemy temat: W jakich zdaniach stosujemy imiesłowy? - ćwiczenia przypominające. A on: I wyjaśnić to? O M G normalnie...
Podzieliłam się tym, co myślę o tym Kacprze z Agatą. Oczywiście uważałyśmy to samo - wielka CIOTA.
-Wiesz co? Podejdę do niego. A co tam! Będzie beka!
-Okey! - Agata uśmiechnęła się szeroko i czekała na to, co miało się dziać już na momencik...
-Heeej - zrobiłam tak słodkie oczka, jak tylko najlepiej umiałam - Kacper, tak?
-Tak - zrobił się straaasznie czerwony, a po chwili zastanowienia spojrzał na mnie i zbladł.
-Em... Jaką masz teraz lekcję? - spytałam tylko po to, aby zacząć jakąś rozmowę.
-To samo co ty - odpowiedział widocznie jeszcze nie oswojony z sytuacją Mikołajczyk.
-Haha! Faktycznie - zaśmiałam się i zgrabnie dygnęłam.
Zaczęłam się rozglądać, a tak na prawdę to patrzyłam się błagalnie na stojącą przy oknie i lampiącą się na to wszystko Agatę. Nagle... Zza dziewczyny zauważyłam... dziwny wzrok Adama... Tak jakby... poważny i... czyżby... zazdrosny??? Yay! Ej, chwilkę? Dlaczego ja się tak cieszę? Dobra, takie przemyślenia zostaw na później, Sylwia. Zauważ teraz, że masz przed sobą dziwaka Kacpra, który tylko patrzy na ciebie i czeka, aż skończysz... Przed nim stać?
Kiedy tylko otworzyłam usta, aby rzucić jakiś obrzydliwie ociekający oryginalnością tekst w stylu ,,Ładną mamy dziś pogodę'', podczas gdy za oknem słychać było stukające o szybę krople deszczu, zadzwonił dzwonek. No tak... Trudno. Grzecznie pożegnałam się z naszą ofermą i ruszyłam do klasy, podążając za Grzelec. Usiadłam w ławce i wyjęłam z torby podręcznik do geografii. Uch, jak ja uwielbiam geografię! Nie ma nic lepszego od tej pieprzonej geografii! Dobra, koniec tego. Zajmij się lepiej lekcją! Uch, pierdolona geografia...!
-Proszę, wykonajcie ćwiczenia od drugiego do ósmego na stronie trzydziestej dziewiątej, a ja pójdę po... - urwał w najlepszym momencie nasz ukochany krąglutki pan profesor i wyszedł z klasy.
Obejrzałam się po całej klasie. Zatrzymałam się na jednej osobie. Można się chyba domyślić na kim... Och, te jego oczy.. Chwileczkę...! Czy on się do mnie uśmiecha...? Tak, uśmiecha się do mnie! Odwzajemniłam to. Dlaczego ciągle czuję, że mam gulę w gardle...? Dziwne...
Nasz drogi nauczyciel wrócił do sali. Ale nie z pustymi rękoma. Co to za surprise?
-Teraz proszę mnie posłuchać! - uciszył klasę łysy profesorek w okularkach - Połowa klasy będzie podchodziła do tego pudła - wskazał jedną ręką pudło leżące na biurku po prawej stronie - i losowała imię i nazwisko osoby, z którą będzie musiała wykonać projekt. Do tego pudełka - drugą ręką wskazał drugie pudło - podejdzie pozostała reszta klasy i wylosuje temat pracy. Zapomniałbym... Nikt nie zagląda do karteczki, którą wylosował. Wszyscy rozumieją? Więc proszę, zaczynajmy.
Każdy po kolei podchodził do jednego pudła i bardzo przejętą miną wracał na swoje miejsce. Teraz moja kolej. Podeszłam do kartonu, włożyłam rękę do papierowych karteczek i pomieszałam dłonią wszystkie papierki. W końcu zdecydowałam wybrać jedną z wielu i wyciągnęłam kawałek złożonej białek kartki. Teraz już wiem dlaczego wszyscy, którzy tu podeszli mieli takie miny...
Zeszło się jeszcze trochę czasu, zanim wszyscy wylosowali jeden głupi mizerny papierek. Wreszcie po klasie słychać było głos nauczyciela, oznajmiający o tym, że można otworzyć swój ,,los z loterii''. O matko, o matko, o matko, o matko... - tylko to powtarzałam sobie pod nosem, kiedy otwierałam świstek papieru. O matko, o matko, o matko...! Zamknęłam oczy. Nie chcę ich otwierać! Ale przecież kiedyś trzeba. Dobra, Sylwia... Teraz! Kurcze... Jeszcze raz. Teraz! Teraz! To może teraz? Okey. Przecież to tylko jakaś kartka! Przecież nie boję się jakiejś, phi, głupiej kartki! Dobra... Powoli otworzyłam oczy. Co?! Na karteczce napisane było: ADAM ZAWADA. Odwróciłam się. Spojrzałam na niego, a on machał do mnie swoją karteczką z lekkim uśmiechem na twarzy. 
-Widzę, że jesteśmy razem - powiedział półgłosem.
Ja tylko się uśmiechnęłam.
-A teraz proszę, tylko bez harmidru, proszę rozsiąść się i usiąść ze swoją parą.
Nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a obok mnie już siedział Zawada. 
-Witam - zaśmiał się.
-Cześć - odwzajemniłam uśmiech - Więc... jakie mamy zadanie?
-No cóż... Bardzo interesujące. Musimy napisać referat na temat rodzajów gleb i jaki mają wpływ na rodzaj ukształtowania leśnego.
-Hahahahahaha! No... Super! - roześmiałam się.
-Proszę przygotować się na piątek na biwak! Jedziemy na pole kempingowe niedaleko lasu, jeziora i pola uprawnego. Wszystko udostępnione do waszej dyspozycji. Las, łąka i jezioro, czyli tematy waszych prac. Myślę, że sobie poradzicie. A co do tego, co zabrać, ogłoszę jutro - wszystko wyjaśnij nam nasz okrąglutki łysy nauczyciel.
A karteczkę z imieniem Adama zostawiłam sobie. Schowałam do kieszeni i na każdej lekcji wyjmowałam i wpatrywałam się w nią jak głupia.

***
Obudziłam się... o godzinie drugiej nad ranem. Tak, hura ja! Oczywiście dzień wcześniej zapomniałam się spakować. W ciągu piętnastu minut... nie, nie włożyłam wszystkich potrzebnych rzeczy do torby. Aż taka zdolna to ja nie jestem. Przez te piętnaście minut... no, ewentualnie pół godziny... Zwlekłam się łóżka, pogapiłam się na siebie w lusterku, uważnie obserwując, jak moje pryszcze przedostają się na powierzchnię, a potem zeszłam na dół, wylałam połowę butelki wody na podłogę, a resztę jej zawartości wypiłam. Tak. To wszystko zdążyłam zrobić w ciągu, przypominam: pół godziny! I powiem szczerze, że jestem z siebie dumna.
A teraz stoję przed kałużą gazowanej wody w kuchni, przyglądając się, jak malutkie bąbelki... bąbelkują? Zerknęłam na zegar. Że co?! Przecież dopiero była godzina wpół do trzeciej. A jest wpół do czwartej! A o czwartej mam być przed szkołą! Prędko wytarłam tą wodę z podłogi i najszybciej jak tylko potrafiłam wbiegłam na górę. Przekopałam cały mój pokój w poszukiwaniu jednej głupiej torby, która, jak się potem okazało leżałam po prostu pod biurkiem. Potem zaczęło się szukanie wszystkich potrzebnych rzeczy, znajdujących się pod całą resztą niepotrzebnych przedmiotów. Ale jakoś sobie poradziłam! Wszystko ładnie pochowałam do dużej torby i z trudem bardzo ładnie ją zamknęłam. Umyłam i uczesałam się, zrobiłam sobie makijaż, no i ogólnie się ogaranęłam. Zbiegłam po schodach i już byłam na dworze, gdy...
-Kurde, ubrać się! - powiedziałam pod nosem i wpadłam do domu jeszcze szybciej niż z niego wyszłam.
Wyszperałam z szafy jakiś zestawik, wśliznęłam się w niego i nareszcie byłam gotowa do wyjścia.

***
-Jesteś! Nareszcie! - wołała do mnie już z autobusu Agata.
-No jestem - wskoczyłam do pojazdu i usiadłam obok dziewczyny - Sorka, jestem za bardzo roztargniona i... tak jakoś się spóźniłam - uśmiechnęłam się nieszczerze.
-Roztargniona, powiadasz? - Grzelec spojrzała na mnie tak, jakby coś podejrzewała.
-No co?
-Nic, nic - uśmiechnęła się jeszcze szerzej - Coś wydaje mi się, że to przez Adama, co?
-Co?!
-Nic, nic. To tylko takie moje przemyślenia. Pamiętaj, ja nic nie mówię! - oparła się wygodnie podpierając głowę rękoma. 
Ja tylko się zaśmiałam. Może z tego, że ma rację? A co jeśli...? Może to wszystko wyjaśnia te moje gule w gardle i te dziwne uczucie w brzuchu? Tak zwane ''motylki''... No cóż, Adam rzeczywiście jest bardzo przystojny... Zamyśliłam się chyba na amen, bo zanim się otrząsnęłam, to już byliśmy w... Em.... nie jestem do końca pewna gdzie. Wiem tylko tyle, że bardzo daleko. Kiedy zeszłam na ziemię, spojrzałam na Agatę.
-Wiesz co? Powinnaś wykorzystać to, że jesteście razem w parze. Mówię ci, to dobry znak.
-Zobaczy się - powiedziałam szczęśliwa tym faktem, że naprawdę będziemy razem współpracować! Przecież to takie głupie... A jednak cieszę się jak cholera! 
Założyłam słuchawki i zajęłam się swoimi marzeniami.
Wysiedliśmy. Wszyscy zebraliśmy się w jedno miejsce, otaczając naszego geografa.
-Czy wszyscy mnie słyszą? Tak? To dobrze. Proszę uważnie słuchać! Teraz każda para rozłoży swój namiot. Ale! Para składająca się z chłopaka i dziewczyny ma dwa oddzielne namioty. Zrozumieliście? Dobrze, przejdźmy dalej.
A dalej ten łysy, okrągły prowadził swój dłuuuuuuuugi monolog. A w połowie tego przemówienia znalazł mnie Adam. I znowu poczułam to dziwne coś w gardle. Uch!
-No to co? Idziemy rozbijać namioty? - mrugnął do mnie Zawada po tym, kiedy nauczyciel skończyć przemowę.
-Aha - kiwnęłam głową, bo tylko to mogłam zrobić.

***
Wieczorem wszyscy znowu zebrali się, tym razem przy gasnącym ognisku. Oczywiście: ,,Musicie już iść spać. Jutro czeka was bardzo męczący dzień.'' Pożegnałam się Agatą i udałam się do swojego namiotu. Przebrałam się jakoś w piżamy i położyłam się, ciągle myśląc o tym, co stanie się jutro. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam, chwyciłam książkę i zaczęłam czytać. Długo to nie trwało... Po jakichś dziesięciu minutach usłyszałam dźwięk gitary... zbliżającej się tu? Wstałam, otworzyłam wejście do namiotu i...
-Adam? - widziałam skradającego się chłopaka, grającego na gitarze i próbującego dostać się do mojego namiotu - Co ty tutaj robisz?
A ten nie odpowiedział nic, tylko wszedł i rozgościł się.
-To co będziemy robić?
-No wiesz... ja chciałam trochę się zdrzemnąć, odpocząć...
-To odpoczniemy razem - wlazł do mojego śpiworu i przykrył się pod nam nos.
-Hahaha! - zaśmiałam się na jego widok - O nie, nie, nie, nie, nie...! - Schyliłam się nad chłopakiem, aby wziąć szlafrok, a gdy chciałam wrócić... On złapał mnie w tułowiu, popatrzył w moje oczy i...

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witajcie!
Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność. Dziękuję Śnieżynce, za to, że mnie pogoniła, bo gdyby nie ona, to dalej by tego rozdziału nie było ^.^
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :p Bo mi się nawet podoba :D
Przepraszam za błędy, ale nie miałam czasu sprawdzić ;x
No to już nie przynudzam c:
Do następnego!
Ciasteczkowa ;*

7 komentarzy:

  1. Och, yey! ;D
    Kazio dodał rozdział, łiiiiiiii c:
    A teraz na poważnie...
    CZEMU TAKI KRÓTKI, CIOTO? ;D
    I w ogóle knvidnujdfgujbudinbijdnjsakbuf ta końcówka omg jksdhfubsvsbuvdusbfu ♥
    Co tu dużo więcej pisać... Emmm, no nic :p
    Nie no, jeszcze sobie popisze xd
    Katarzyno, czy ja ubrałabym się w takie coś co ta moja Grzelec, haha ^^
    No może bym się i ubrała xd
    I trochę jestem zadziwiona tym rozdziałem, bo, bo... On jest straaaaaaasznie podobny do mojego ostatnio dodanego rozdziału, więęęęęęęc.... ŚCIĄGARA c:
    No i co tu jeszcze? A i weny :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD
      Cicho! Ważne, że jest c:
      Też mi się podoba ta końcówka ^^
      No może nie strasznie, ale tak, troszkę jest. No ale to nie moja wina! xD Zanim ty dodałaś swój rozdział, to ja już miałam połowę napisane, więc.... :p Kto tu ściąga? xD

      Usuń
    2. A tak poza tym, to wiedziałaś, że kiedyś dodam taki rozdział, więc... :D

      Usuń
    3. Mówiłaś, ale ja już o tym zapomniałam, a ja też ci mówiłam, HA! xd

      Usuń
    4. Ja też zapomniałam xD
      Dobra, koniec i kropka. xd

      Usuń
  2. Dla nas BOMBA! :D
    Co tu więcej dodać... <3
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. 38 yrs old Librarian Thomasina Simnett, hailing from Brossard enjoys watching movies like "Outlaw Josey Wales, The" and Calligraphy. Took a trip to Durham Castle and Cathedral and drives a Optima. Najwiecej artykul

    OdpowiedzUsuń