Adam złapał mnie w tułowiu, popatrzył w moje oczy i... Wow! Jakie paczadłaa...! Już prawie zamykałam oczy, żeby... Chwileczkę, dlaczego ja to robię?!
-Nie, przepraszam... - odepchnęłam chłopaka od siebie.
-Dlaczego?
Nagle usłyszałam jakiś szelest z zewnątrz. Adam najwyraźniej też to usłyszał...
-Zaraz wrócę. Nigdzie się nie ruszaj, dobrze? - chłopak wyszedł na dwór.
-Okey... Ale...! - wybiegłam z namiotu za Zawadą.
-Zostań tam. Zaraz wrócę - polecić chłopak, a w głosie miał taki cień opiekuńczości. Ach!
Wróciłam do mojego legowiska, przykryłam się kocem po sam czubek nosa i czekałam.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk komórki. To Agata.
Hej ^^ Jak tam mija pierwsza nocka? :D Odpisałam:
Jutro Ci wszystko opowiem. Na razie dobranoc. ;)
Czekałam tak pod tym kocem chyba z półtora godziny, a szesnastolatka dalej nie było! Zaczęłam się już i niecierpliwić, i niepokoić o Adama... Postanowiłam, że wyjdę i zobaczę co się dzieje.
Mój namiot stał jakieś dwa kroki od ciemnych i ponurych krzaków, a wyżej szeleściły liście ogromnych drzew. Na niebie nie było widać nawet jednej najmniejszej gwiazdy, tak więc było dosyć ciemno. I przy tym okropnie zimno! Te zarośla wyglądały nawet strasznie... A mimo to weszłam w nie i zaczęłam szukać chłopaka. Wszędzie było tak ciemno... A ja głupia nawet telefonu ze sobą nie wzięłam!
Chodziłam po tym lasku jeszcze jakiś czas, kiedy...
-Co to? - odezwałam się sama do siebie, gdy usłyszałam jakby czyjeś kroki, po czym ostrożnie odwróciłam się - Jest tam kto?
Chodziłam po wilgotnej trawie w samych kapciach! To było chore... Ale co było zrobić? Ciągle cicho nawoływałam:
Jest tu kto? I za każdym razem liczyłam, że odpowie Zawada.
Kiedy miałam już przejść przez złamaną gałąź jakiegoś dużego drzewa, zobaczyłam jakby czyjeś plecy...
-Halo?
Nikt się nie odzywał... Ale przecież nie mogłam mieć omamów!
Postanowiłam, że prędzej czy później znajdę tego człowieka.
Poszukałam go jeszcze trochę. Kiedy już miałam zamiar wrócić do namiotu, znowu zauważyłam te plecy (tym razem widziałam już połowę sylwetki) okryte ciemnozieloną kurtką. Skądś znałam już tą postawę... Zaczęłam biec.
-Zaczekaj!
I znowu nic... No trudno. Ale i tak kiedyś go znajdę.
***
Wróciłam do namiotu. Zaczynało się już powoli rozjaśniać. Nie obchodziła mnie godzina. Wiedziałam, że już tej nocy się nie wyśpię. Chwyciłam butelkę wody, a tutaj... O! To chyba kartka od Adama...
,,Mam nadzieję, że nic Ci się nie stało. Nie byłaś w namiocie, kiedy to pisałem... Jutro to sobie wyjaśnimy.
O mnie się nie musisz martwić. Wróciłem już do swojego namiotu. Przepraszam, że Cię okłamałem. Miałem wrócić, a tutaj... Przepraszam.
Do zobaczenia jutro.
Twój Adam''
,,Twój Adam''... Aż się uśmiechnęłam, haha! Nakryłam się kocem i usnęłam w mgnieniu oka.
***
Obudziłam się. A dokładniej: obudziła mnie
Agata. Tylko pytanie: dlaczego tak wcześnie?
-Czemu mnie budzisz? Która godzina? - przeciągałam się.
-8.15, kochana.
-Co?!
-No... Już po śniadaniu, a za pół godziny mamy się stawić przy miejscu ogniska.
-Ale... Dlaczego budzik nie zadzwonił? - chciałam zobaczyć, co się stało w moim telefonie, więc sięgnęłam po niego ręką, ale... - Czekaj, gdzie jest moja komórka? Nie ma jej tu!
-Jak to?
-No tak to! - zaczęłam panikować.
Przeszukałam wszystkie kieszenie, kąty, walizkę... I nic!
-To gdzie ją mogłaś zgubić? Wychodziłaś gdzieś może?
-Znaczy... tak, ale nie miałam jej wtedy przy sobie.
-Gdzie wychodziłaś? W nocy?!
-No tak...
Opowiedziałam w skrócie całą moją nocną przygodę Agacie. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że bardzo jej ufam. Miałam wrażenie, że mogłam wylać jej z siebie na prawdę wszystko, a ona mnie zrozumie. Hm, fajne uczucie.
-I to koniec.
-Serio on chciał cię pocałować?!
-A ty tylko o tym... - spuściłam wzrok i uśmiechnęłam się pod nosem ale wiedziałam, że to nie wszystko, co zainteresowało brunetkę.
-Oj tam! Ale dlaczego nie chciałaś, żeby on...
-Jakoś nie mogłam. Coś mnie tam w środku trzymało... - nie dałam dokończyć nastolatce.
-A może Adam zabrał twoją komórkę?
-Co? Adam?! Nie, nigdy w życiu! Poza tym po co on miałby to zrobić? - zaprzeczyłam, ale wiedziałam, że Adam nigdy by tego nie zrobił.
-W sumie... Hmm... - chwila ciszy - Dobra, szukamy! - poleciła Agata.
-Dobra, ty szukaj, a ja się spakuję.
-Nie, ty poszukaj, a ja cię spakuję.
-Okey - uśmiechnęłam się.
Ja szukam, a Agata mnie pakuje. No dobra, może być.
-Ej, gdzie masz portfel? - zapytała się brunetka.
-Powinien być w plecaku... - nie zwracałam większej uwagi - Jest?
-Nie ma go!
-Nie gadaj... - wstałam z podłogi i podeszłam do Agaty.
-No serio, spójrz!
-Dobra, po kolei. Nie ma komórki, nie ma kasy... A moje kolczyki? Te srebrne... - wyjęłam z walizki kosmetyczkę i zajrzałam do niej - Też nie ma!
-A ten człowiek, co się tutaj kręcił? Może to on...
-Myślisz? - spojrzałam na Grzelec zaniepokojona.
-Ech, która godzina? 8.37. Mamy dokładnie osiem minut, żeby się ogarnąć.
-Dobra, czekaj, ja się muszę ubrać! - wygrzebałam jakieś ciuchy i na szybkiego wślizgnęłam się w nie.
Chwyciłam tylko butelkę wody, zapięłam i zarzuciłam na siebie plecak - Idziemy?
Wyszłyśmy z namiotu i ruszyłyśmy przed siebie. Wokoło było już dużo ludu, więc pewnie byłyśmy ostatnie. Ale chociaż zdążyłyśmy, ha!
-Wszyscy już są? - odezwał się głos nauczyciela.
-Jeszcze ja! - krzyknął biegnący
Adam - Już - zatrzymał się, zrobił szerokiego banana na twarzy, po czym spojrzał na mnie i jeszcze raz się uśmiechnął, tylko że tym razem bardziej opiekuńczo. Odwzajemniłam to.
Nagle podszedł do nas
Kacper. Czego on tu?
-Czego ty tu? - zapytała Grzelec. Jakby czytała w moich myślach...
-A, przyszłem tu tak do moich koleżanek. Nie mogę?
-Po pierwsze: przyszedłem, nie przyszłem, analfabeto. A po drugie: nie - odezwałam się.
-Dlaczego? - chłopak próbował powiedzieć to chyba słodko, ale najwyraźniej mu się to nie udało.
-Bo tak. A teraz już spadaj! - wygoniła bruneta Agata.
-No dobra, cześć i do zobaczenia - puścił oczko i odszedł.
Poszedł. Na reszcie! On czasem mnie serio denerwuje... Czasami mam wrażenie, że mu przywalę. Ale najbardziej zaskakujące jest uczucie, kiedy wydaje mi się, że on zrobił coś, o czym powinnam wiedzieć... To dziwne.
Profesor zakończył te rozmowy, uciszając wszystkich. Zaczął coś tam mówić, że zaraz rozda każdej parze po kolei zadania, i tak dalej, i tak dalej. Ja wpatrywałam się tylko w Adama. Jejuu, jaki on jest przystojny...! Dobra, Sylwia, skup się!
Nauczyciel tam jeszcze sobie troszkę pogadał, a ja stałam jak ten kołek, bo nie wiedziałam co zrobić. Ech.
W końcu usłyszałam swoje imię. W dodatku w doborowym towarzystwie, haha!
-Sylwia i Adam pójdą do lasu po drewno, a potem ugotujecie obiad... - mówił pan psorek, ale dalej już nie słuchałam.
Po drewno? Do lasu...? A potem jeszcze obiad?! No dobra, zapowiada się niezły dzionek.
-To ja lecę już do naszej Kamilki. Będziemy zbierać rośliny lecznicze z naszego podręcznika. Suuuuuper zabawa, hahaha!
-Ech, powodzenia - życzyłam dziewczynie tego z całego serca, bo na prawdę wiedziałam, jak ta zołza może dokuczyć.
-Spokojnie, jakoś przetrwam - uśmiechnęła się - No to lecę. Pa! Miłego dnia, hyhy! - zaśmiała się brunetka.
-Haha, dzięki - odpowiedziałam tak, że brzmiało to, jakbym potrzebowała pomocy.
No cóż, w sumie to jej potrzebowałam, tylko czy znajdzie się ktoś to udzieli mi właśnie TAKIEJ pomocy? Wątpię... Nie znam nikogo, kto udzielałby rad w stanie do wykonania, które pomogłyby mi rozwikłać tą... Nie wiem nawet jak to nazwać! To ciągłe uczucie w moim brzuchu, kiedy myślę o Adamie, a tym bardziej kiedy jestem przy nim... Co prawda w szkole jest psycholog, ale kto by tam do niej latał z takimi sprawami! Już wolę to sama rozwiązać. Tylko jak...?
Nawet nie zauważyłam Zawady stojącego przy mnie. Ugh, i znów to uczucie! No, jak to będzie mnie właśnie czekać dzisiejszego całego dnia, to ja już wolę chyba mieć okres! Mówię serio...
-To co? Idziemy do lasu rąbać drewno? - zaśmiałam się.
-No, hahaha - uśmiechnął się szatyn.
Szliśmy najpierw przez pole, potem przez ten las... I nikt się nie odezwał. Hm... Poczekajmy jeszcze.
Minęło dokładnie dwie minuty, a ja już nie wytrzymałam.
-To... o czym mamy napisać ten referat? O glebach?
-Nie wiem, nie pamiętam. Słuchaj, dlaczego mam wrażenie, że zachowujemy się tak, jakby nic wczoraj między nami nie zaszło? - chłopak zatrzymał się i popatrzył mi głęboko w oczy.
-A coś między nami wczoraj zaszło?
-Proszę cię, nie udawaj. Albo... Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonów?
-Bo... Zgubiłam komórkę. Nie wiem, gdzieś mi się zapodziała. Nie wiem, może źle myślę, ale chyba ktoś mi ją ukradł, bo dziś rano nie znalazłam też portmonetki ani moich srebrnych kolczyków.
-Prawdopodobne, że ktoś ci je ukradł na prawdę. Ale tym zajmiemy się za chwilę. Wróćmy do mojego pytania. Dlaczego wczoraj...
-Ech... Ja... Ja nie... - nie dałam skończyć szesnastolatkowi.
-Cicho! - przerwał mi Adam - Słyszysz to? - położył na ziemi stertę suchych patyków - Zostań tu i nigdzie się stąd nie ruszaj, dobrze?
-Co ty chcesz zrobić?
Chłopak cicho pomaszerował wgłąb lasu.
-Adam!
W pewnym momencie jego kroki nabrały odgłosu, jakby zaczęły biec. Po czym znów ucichły. Zawada wrócił i ponownie zaczął rozmowę.
-Tak więc... - chłopak znowu nie skończył, bo obydwoje zobaczyliśmy... tą samą sylwetkę, którą ujrzałam wczoraj w nocy!
Adam skoczył na nieznajomego i zaczął go bić. A ja stałam przerażona i nic nie mówiłam...
Tłukli się chyba przez pięć minut, a kiedy skończyli, Zawada zdjął kaptur człowiekowi i...
-Kacper?! - niedowierzałam - Co ty tutaj robisz?
-Zgubiłem się, ślicznotko.
-No! - szarpnął Mikołajczyka Adam - Czy to twoje rzeczy, które zgubiłaś dziś rano? - chłopak trzymał w ręku znajome rzeczy.
Podbiegłam do szesnastolatków i obejrzałam przedmioty.
-Tak... To ty, Kacper?! Ale dlaczego?
-Chciałem tylko zwrócić twoją uwagę - brunet spojrzał na mnie.
-Dlatego ukradłeś jej telefon, pieniądze i kolczyki? - zapytał Adam - Nie wiem, czy wiesz, pewnie nie, ale to CHORE.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witam ponownie!
Powróciłam z rozdziałem ósmym. ;D
Jak Wam się podoba? Bo mi nawet. ^^
To może teraz złożę Wam jeszcze życzenia noworoczne, haha c; Wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku! Oby był jeszcze lepszy niż 2014. :)
Koniec! Ha, taaaaakie oryginalne. xD
Oj, nawet nie wiecie, jak się cieszę, że udało mi się napisać ten rozdział. :D
A pomysłu dostarczyła Śnieżynka. c: Dzięki wielkie ;*
I przepraszam za błędy, ale nie miałam czasu sprawdzić. ;p
No dobra, to na razie wszystko. :)
A kolejny rozdział pojawi się, jeśli będą tu przynajmniej 4 komentarze, bo nawet nie wiecie, jakiej dodają one weny, a na razie jej tu brakowało. ;<
No to... mam nadzieję do następnego! ;x
Ciasteczkowa ;*